piątek, 25 lipca 2014

3. Bad day

Przekroczyłem próg domu Johnsona punkt szósta. Choć kac męczył mnie niemiłosiernie, głowa pękała, a organizm domagał się snu, to starałem się wyglądać przyzwoicie. Jakbym naprawdę cieszył się z tego, że jest szósta rano, a ja zaczynam pracę. Moją największą i jedyną motywacją była forsa, której potrzebowałem.
Usiadłem na kanapie w znanym mi już salonie, oczekując przyjścia szefa.
Zastanawiałem się nad jego wczorajszymi słowami odnośnie zasad. A konkretnie odnośnie drugiej zasady.
Przecież Scarlett była jeszcze dzieckiem. Ile mogła mieć lat? Piętnaście, szesnaście? Była ładną, nawet bardzo ładną dziewczyną, ale bardzo młodą.
Jej ojciec nie musiał się martwić, w każdym bądź razie, nie o mnie.
- Dzień dobry. - mężczyzna wszedł do pokoju. - Jesteś punktualny, cenię to w ludziach - powiedział.
Wstałem, wyciągając dłoń w jego kierunku.
- Dzień dobry - odpowiedziałem.
Uścisnęliśmy swoje dłonie, po czym usiedliśmy naprzeciw.
- Nie mamy zbyt wiele czasu. Niedługo Scarlett powinna zejść na dół, gotowa do szkoły. Tak więc do rzeczy. - położył przede mną kilka kartek. - Przygotowałem wszystkie informacje, które będą ci potrzebne.
Podniosłem kartki, przeglądając je. Pierwszą z nich był plan lekcji.
- To rozpiska jej zajęć, musisz się z nią zapoznać i do niej dostosować. Będziesz odwoził i przywoził Scar ze szkoły.
Kiwnąłem twierdząco głową, odkładając plan i spoglądając na kolejną kartkę.
-To najważniejsze adresy, zapoznaj się z nimi, będzie ci później łatwiej ją wozić tam, gdzie będzie chciała.
Najważniejsze? Było ich od cholery. Galerie handlowe, konkretne domy, salony fryzjerskie, kosmetyczne i inne pierdoły.
Przypuszczam, że lubiła wydawać pieniądze.
- A to co? - spytałem, przekładając kolejną stronę, z której wyleciało kilka zdjęć.
- To osoby, które podejrzewam o anonimy i śledzenie Scarlett. Jeśli gdziekolwiek zaważysz któregoś z nich, masz zadbać o to, aby nie zbliżył się do Scar nawet na kilka metrów. W innym przypadku natychmiastowo zabierasz ją z tamtego miejsca i odwozisz do domu - tłumaczył.
Przeglądałem zdjęcia, wpatrując się w każde po kolei.
- No chyba, że przypuści atak, ale o tym już rozmawialiśmy. Jej bezpieczeństwo i życie jest najważniejsze.
Poskładałem obejrzane już kartki i zdjęcia, odkładając je na bok. Została jeszcze jedna strona. Wziąłem ją do ręki, oglądając.
- A to umowa, którą musisz podpisać. - uprzedził moje pytanie. - Oczywiście daje ci czas na przeczytanie jej - dodał, wyjmując z paczki marlboro  papierosa.
Wyciągnął ją w moim kierunku.
- Dzięki.
Wyjąłem jedną fajkę, czując automatyczną chęć zapalenia.
- Nie pal przy Scarlett w zamkniętym pomieszczeniu, nie chcę, aby wdychała ten wstrętny dym - odparł.
- Jasne - rzuciłem. Włożyłem do ust papierosa, odpalając go zapalniczką.
Zaciągnąłem się, czując niesamowitą ulgę, kiedy nikotyna dostała się do mojego organizmu. Paliłem odkąd skończyłem szesnaście lat i przyznam, że nigdy nawet nie próbowałem rzucić.
Nie miałem do tego głowy, choć może usprawiedliwiałem w ten sposób brak silnej woli.
Wlepiłem wzrok w kartę, uważnie czytając każde słowo umowy. Nie mogłem pozwolić sobie na wejście w to w ciemno. Wpakowanie się w gówno było bardzo łatwe, wyjście z niego już niekoniecznie.      
Nie zostałem jednak nijak zaskoczony. W umowie nie było mowy o niczym, o czym nie rozmawialiśmy.
Nie zastanawiając się dłużej, włożyłem między palce długopis, po czym zostawiłem w wyznaczonym miejscu swój podpis.
- Cieszę się, że się dogadaliśmy. - zabrał kartkę, kładąc ją po swojej stronie. Po chwili rozległ się dźwięk zbiegania ze schodów.
- Po odwiezieniu jej do szkoły, przyjedź tu jeszcze. Musimy wyjaśnić jeszcze jedną sprawę. Nie chcę jednak by przy tej rozmowie była Scarlett - dodał, po czym zawołał córkę.
Nie miałem zbyt wiele czasu na zastanowienie się nad tym, o jaką sprawę chodzi, ponieważ do pokoju weszła blondynka.
- O co chodzi, tato? - spytała, zakładając ręce na piersi. Jej wzrok automatycznie powędrował na mnie.
Miała na sobie jasne, dosyć obcisłe jeansy, jasno-różową bluzkę i biały sweterek z rękawami trzy czwarte.
Idealny, delikatny makijaż i pokręcone włosy.
Byłem niemalże pewien, że najważniejszą częścią jej dnia było stanie przed lustrem, a do szkoły wstaje dwie godziny wcześniej, aby móc się przygotować. Nie trzeba było być geniuszem, aby zorientować się jakim typem dziewczyny była.
Kochała pieniądze swojego ojca równie mocno jak samą siebie.
- Kochanie, to jest Justin, będzie pracował jako twój ochroniarz.
Miałem szczerą nadzieję, że dogadamy się z małą. Liczyłem, że praca będzie lekka i przyjemna. Zgasiłem papierosa w popielniczce i wstałem, podchodząc do dziewczyny.
- Hej. - wyciągnąłem dłoń w jej kierunku.
Dziewczyna uniosła jedną brew, patrząc na mnie z politowaniem. Jej nadąsana mina wyrażała więcej, niż tysiąc słów.
- Nie chcę żadnego ochroniarza - odpowiedziała w końcu i wyminęła mnie, ignorując mój gest.
Schowałem dłoń, uśmiechając się pod nosem. Powstrzymałem się od parsknięcia głośnym śmiechem. Wydawało mi się, że te wszystkie, wiecznie nadąsane dziewczynki występują tylko w filmach.
Zachowaj powagę. Miałem ochotę sprzedać sobie samemu liścia, aby przeszła mi ochota na śmiech.
Przyjąłem z powrotem poważny wyraz twarzy, odwracając się.
- Tato, ja mam swoje sprawy, swoich znajomych i swoje życie, nie potrzebuję żadnego, cholernego goryla, który będzie wszędzie za mną chodził. Obiecuję nie chodzić więcej nigdzie samej, ale proszę, odpuść mi ochronę.
- Scarlett, to nie podlega dyskusji. Justin będzie twoich ochroniarzem czy tego chcesz, czy nie. Muszę zadbać o twoje bezpieczeństwo.
Włożyłem dłonie do kieszeni, uważnie obserwując przebieg wydarzeń. To było lepsze od kabaretu.
- Nie zgadzam się! - podniosła głos.
Dziewczyna z tak słodką buzią nie potrafiła być groźna czy stanowcza. Choćby wzięła do ręki nóż rzeźnicki i krzyczała, że cię zabije, to wciąż nie wzbudzałaby strachu.
- Nie i koniec - dodała.
Czekałem tylko aż tupnie nogą.
- Nie pytam cię o zgodę. Scar, to już postanowione, a teraz proszę cię, abyś zaczęła się zbierać, bo spóźnisz się na lekcje.
Blondynka warknęła ze złością, chyba nawet niekontrolowanie tupiąc lekko nogą o podłogę.
Nie wytrzymałem i parsknąłem dość głośnym śmiechem. Scarlett i jej ojciec automatycznie odwrócili się w moim kierunku.
-Przepraszam. - odchrząknąłem. - Przypomniało mi się coś śmiesznego - usprawiedliwiłem się, przybierając ponownie oponowanie na twarz.
Walka ze śmiechem nie należała do najłatwiejszych.
Zignorowali to, odwracając się ponownie w swoim kierunku.
- Czyli co, nie mam nic do gadania, jak zwykle podjąłeś decyzję bez uprzedzenia mnie.
- Robię to dla twojego dobra.
- Super - syknęła z ironią i odwróciła się na pięcie. Przechodząc obok mnie, rzuciła mi mordercze spojrzenie.
Tylko się nie śmiej.
- Ma trudny charakter. - westchnął, podchodząc do mnie.
Nie dało się ukryć.
- To kluczyki do twojego, służbowego samochodu. - wręczył mi je. - Jest twój tak długo, jak dla mnie pracujesz. Jest już wyprowadzony z garażu, stoi na podjedzie. Srebrne volvo.
Wziąłem od niego kluczyki, chowając je do kieszeni spodni.
- Pamiętaj, żeby tu jeszcze przyjechać, to ważne, a teraz już idź, nie chcę, aby Scar spóźniła się do szkoły.
 - Jasne. - kiwnąłem głową.
Odwróciłem się, odchodząc. Wyszedłem z domu, od razu zauważając na podjeździe swój samochód.
Prawdziwe cacko.
Podszedłem bliżej, delikatnie przejeżdżając palcami po idealnie wypolerowanej masce.
Kurwa, chyba się zakochałem.
Czułem, że ta praca póki co przynosi mi same korzyści. Najpierw porcja śmiechu, a teraz to. Jeśli miałem wozić się takim cackiem i dostawać za to jeszcze forsę, to to naprawdę była praca dla mnie.
Oparłem się o samochód, czekając na naburmuszoną księżniczkę.
Zjawiła się po jakichś pięciu minutach. Ponownie powstrzymałem się od wybuchnięcia śmiechem, widząc jej niezadowoloną minę.
Chyba sam mój widok przyprawiał ją o furię.
Odsunąłem się, otwierając tylne drzwi. Blondynka minęła mnie bez słowa, wchodząc do środka. Uśmiechnąłem się, zamykając za nią drzwi i wchodząc na swoje miejsce.
Ustawiłem górne lusterko, po czym włożyłem kluczyk do stacyjki, przekręcając go i odpalając silnik.
Po około pięciu minutach drogi, zacząłem zastanawiać się czy aby nie powinienem choć spróbować nawiązać jakiejś rozmowy ze  Scar.
Mieliśmy spędzać ze sobą sporo czasu i nie wyobrażałem sobie, by przez cały czas milczeć.
- Nie odwracaj się teraz. - usłyszałem i automatycznie lekko się obróciłem. - No przecież coś powiedziałam! - uniosła się, prawie krzycząc. Zauważyłem jak wyjmuje ze swojej torby jakąś bluzkę i próbuje zdjąć tą, którą ma na sobie.
Z powrotem wlepiłem swój wzrok w drogę przed sobą.
- Co ty robisz? - spytałem, ściszając nieco radio.
- Nie twój interes - warknęła.
Słyszałem jak się przebiera, jednak nie spojrzałem w tylne lusterko nawet na moment. Zastanawiało mnie jedynie co ona do cholery robiła.
- Już - powiedziała od niechcenia.
Z ciekawości obejrzałem się na moment do tyłu. Na miejsce jej białego sweterka wskoczyła koronkowa, lekko prześwitująca bluzka z dość dużym dekoltem. Dziewczyna trzymała przed sobą małe lusterko, drugą ręką malując usta czerwoną szminką.
Zaśmiałem się pod nosem. Teraz rozumiałem już wszystko.
- A więc to tak. - spojrzałem na nią ponownie w górnym lusterku, uśmiechając się.
- Ty nic nie widziałeś. Nie próbuj nawet sprzedać mnie ojcu, bo gorzko tego pożałujesz - powiedziała, starając się chyba z całych swoich sił, brzmieć groźnie.
Wciąż nie wychodziło.
- Nie sprzedaję ludzi, nie musisz się martwić. - zmieniłem bieg. Oblizałem wargi, zastanawiając się jak do niej podejść, aby przestała traktować mnie jak największego wroga.
- Scarlett, nie jestem tutaj, aby uprzykrzyć ci życie. - zacząłem w końcu. - Zostałem zatrudniony przez twojego ojca, ponieważ potrzebujesz ochrony. Nie chcę prowadzić z tobą żadnej wojny. Sądzę, że żadne z nas nie wytrzyma wzajemnie swojej obecności dłużej, niż tydzień, jeśli nie zaczniemy ze sobą normalnie rozmawiać.
Odpowiedzią na mój krótki monolog było pęknięcie balona z gumy, którego zrobiła blondynka.
- Fajnie - odparła z ironią.
Już teraz wiedziałem, że miała niesamowity talent do podnoszenia mi ciśnienia. Zacisnąłem ręce na kierownicy i ugryzłem się w język, aby nie powiedzieć czegoś, czego później bym żałował.
Do końca drogi żadne z nas nie odezwało się już ani słowem. Ja, wolałem trzymać język za zębami, a ona pewnie nie czuła potrzeby nawiązania ze mną kontaktu.
Stanąłem pod szkołą, kładąc łokieć przy szybie. Czekałem aż księżniczka wyjdzie, aby móc w spokoju, bez obecności naburmuszonego bachora przemyśleć kilka spraw.
W końcu odwróciłem się do tyłu, zastanawiając się dlaczego Scarlett nie wychodzi.
- Czekasz na oklaski? - spytałem z nutką ironii w głosie.
- Żartujesz sobie ze mnie?
- Nie? - odpowiedziałem pytająco.
- Czekam aż otworzysz mi drzwi, bystrzaku. - wyjaśniła mi w końcu.
Zaśmiałem się
- Przypomnę ci coś. Jestem twoim ochroniarzem, nie służącym, więc proszę cię, abyś wzięła swoją torbę, nacisnęła na klamkę i wyszła, zamykając za sobą drzwi, bo spóźnisz się na lekcje, a takiej tragedii nie chcemy, prawda?
Jej usta lekko uchyliły się w zdumieniu. Jakbym był pierwszą osobą, poza jej ojcem, która jej się sprzeciwiła.
Zacisnęła zęby, zakładając torbę na ramię i gwałtownie wychodząc z auta.
- Cham - warknęła, po czym z całej siły trzasnęła za sobą drzwiczkami.
Cóż, wydaje mi się, że mnie nie polubiła, ale mogę się mylić. Zaśmiałem się sam do siebie, po czym z dziką satysfakcją ruszyłem z piskiem opon.
 ***
Usiedliśmy z szefem w ogrodzie. Przyznam szczerze, że obawiałem się tej rozmowy. Nie wiedziałam jaką sprawę ma na myśli i na co powinienem się przygotować. To była jedna, wielka, pieprzona zagadka.
- Podać coś panom do picia? - Rachel, jak dobrze zapamiętałem, podeszła do nas.
- Ja poproszę o sok pomarańczowy. - David odezwał się pierwszy.
- A ja dziękuję.
Złożyłem ręce jak do modlitwy, oczekując wyjaśnień. Chciałem mieć już tą rozmowę za sobą, bo czekało mnie dziś jeszcze jedne, niezbyt przyjemne spotkanie.
- No więc Justin, powinieneś poinformować mnie o tym, że byłeś karany. - mężczyzna rzucił w pewnym momencie na stół, przede mną, teczkę.
Serce zabiło mi mocniej. Już wiedziałem o co chodzi. Wiedziałem za dobrze. Przełknąłem z trudem ślinę, otwierając białą teczkę.
Akta sprawy.
- Skąd to masz? - spytałem, nie mając nawet ochoty tego oglądać.
- Uważasz, że nie sprawdziłbym człowieka, który dla mnie pracuje? - spytał retorycznie.
- Skąd wziąłeś akta sprawy? - kontynuowałem.
- Pociągnąłem za odpowiednie sznurki, nic trudnego - odparł opanowany i oparł się o fotel, na którym siedział.
Zacisnąłem zęby, od razu zamykając z powrotem teczkę i odpychając ją od siebie.
- Siedziałeś dwa lata w pudle i to nie za byle przewinienie, nie uważasz, że powinieneś mnie o tym poinformować?
- Nie - odparłem twardo, bez namysłu. - Bo byłem niewinny.
Zaśmiał się.
- Wszyscy siedzą za niewinność, dla mnie żadna nowość.
W tym momencie podeszła Rachel, kładąc przed Davidem szklankę z sokiem.
- Dziękuję - odparł, czekając aż kobieta odejdzie. Zrobił łyk napoju, po czym odłożył go na stolik.
- Posłuchaj mnie teraz uważnie. Nie obchodzi mnie czy to zrobiłeś czy nie, to nie mój biznes. Chcę tylko ci o czymś przypomnieć. Jeśli Scarlett spadnie z twojego powodu choćby włos z głowy, to będziesz wąchać kwiatki od dołu, zrozumiałeś?
- Wiem o tym i możesz być o nią spokojny - powiedziałem z opanowaniem.
- Mam taką nadzieję, bo naprawdę szkoda mi zmarnować kulkę.
Oblizałem spierzchnięte wargi.
- To już wszystko? Spieszy mi się.
- Nie, jest jeszcze coś.
Podniósł małą walizkę leżącą na podłodze, kładąc ją na stolik. Otworzył ją, po czym obrócił w moją stronę.
- Z tego co mi wiadomo, umiesz dobrze posługiwać się bronią, więc nie muszę ci niczego tłumaczyć. - Masz ją mieć przy sobie zawsze, kiedy będziesz ze Scarlett.
- Rozumiem. - kiwnąłem twierdząco głową.
- Dobrze. - zamknął walizkę, podsuwając ją trochę bardziej w moim kierunku. - Weź go i możesz iść, nic więcej nie mam ci do przekazania.
- W takim razie do zobaczenia. - wstałem, biorąc do jednej ręki walizkę.
- Cieszę się, że się rozumiemy. Scar ma dzisiaj mecz, więc kończy później. Bądź o dziewiętnastej pod jej szkołą. - uśmiechnął się krzywo. - Do zobaczenia. - uścisnął moją dłoń.

Wsiadłem do samochodu, kładąc na siedzenie pasażera walizkę. Położyłem ręce na kierownicę, patrząc pusto przez siebie.
- Kurwa mać. - uderzyłem ze złością w kierownicę, po czym osunąłem się na dół. Zagryzłem dolną wargę niemal do krwi.
Pieprzona przeszłość cały czas się za mną ciągnęła. Nie dało się tak po prostu jej pozbyć i zacząć żyć z czystym kontem. To będzie za mną chodzić już do końca.
Po chwili włożyłem do stacyjki kluczyki, przekręcając je. Nacisnąłem pedał gazu, ruszając z piskiem i dając upust swoim, negatywnym emocjom.
***
Stanąłem pod drzwiami mieszkania, starając się zdobyć na głupie zapukanie. Idiotyzm. Nie miałem ochoty na tą rozmowę, ale wiedziałem, że dłuższe odkładanie jej, nie miało żadnego sensu.
W końcu zapukałem.
Po kilku sekundach w drzwiach stanęła zaspana brunetka. Sądząc po tym, że miała na sobie jedynie koszulkę i bieliznę, wnioskowałem, że ją obudziłem. Choć mało mnie to teraz obchodziło.
- Justin? Co ty tu robisz o ósmej rano? - spytała zaspana, przecierając oczy.
- Mag, musimy porozmawiać - odpowiedziałem i nie czekając na zaproszenie, wszedłem do mieszkania.
Czułem już w kościach tą zbliżającą się awanturę.
- Co się stało?- spytała, opierając się o stolik.
- Musimy się rozstać - rzuciłem prosto z mostu, nie owijając w bawełnę.
- Słucham? - spojrzała na mnie kompletnie zdezorientowana. Zastanawiałem się czy wydrapie mi oczy, czy rzuci na pożarcie swojej nienormalnej śwince morskiej. Nie wiem co wolałem.
- Mag, znalazłem nową pracę, bardzo czasochłonną, nie mam czasu na związek, przepraszam, ale tak będzie lepiej - powiedziałem. W trzech czwartych mówiłem prawdę.
Jasne, nie okłamałem jej, ale nie dodałem też, że po prostu mam już jej dosyć. Nasze uczucie już dawno się wypaliło, a ja zabierałem się do zerwania z nią już od dłuższego czasu. Nie wiem nawet czy to, co nas łączyło to było uczucie. To była raczej zwykła namiętność. Nasz związek zaczął się od seksu i chyba tylko na nim się opierał.
Nie kochaliśmy się, a przynajmniej ja, nie kochałem jej.
- Tak po prostu przychodzisz tu i ze mną zrywasz?! - uniosła się.
Oczy czy świnka?
- Przepraszam, ale nie mogę postąpić inaczej. - westchnąłem i podszedłem do okna. Stałem, patrząc bez większego sensu, przed siebie.
Po chwili ciszy, która między nami panowała, poczułem delikatne dłonie dziewczyny na sobie. Wsunęła je pod moją koszulkę, obejmując mnie w pasie.
- Kochanie - szepnęła i pocałowała mój kark. - Wcale nie chcesz ode mnie odejść, oboje o tym wiemy - kontynuowała, przenosząc swoje dłonie na moje ramiona. Powoli je zsuwała.
- Jest nam razem idealnie, nie chcemy tego popsuć. - składała pocałunki na moim karku i szyi.
Wiedziała jak to na mnie działało. Wiedziała jak mnie podejść. Była przebiegłą suką. Odwróciłem się w jej kierunku, obejmując jej twarz dłońmi i wpijając się w jej usta.
Wszystko zaczęło się we mnie gotować z pożądania. Miałem na nią cholerną ochotę i nie potrafiłem tego opanować.
Zachłannie wsunąłem język do jej ust, przywierając ją do ściany. Przysunąłem się do jej drobnego ciała, napierając na nią. Jej nagie, spod koszulki, piersi wbijały się w moją klatkę piersiową, potęgując podniecenie.
Położyłem dłonie na jej uda, łapiąc za nie i podnosząc. Mag oplotła nogi wokół mojego pasa, nie odrywając się od moich ust.
Miałem rację. To cholernie dobry seks mnie przy niej trzymał. Tylko on.
Zacząłem iść w kierunku sypialni, chcąc jak najszybciej się w niej znaleźć. Jasne, przyszedłem tu, żeby z nią zerwać. Tylko, że rozum mówił jedno, a napięcie w moich spodniach co innego.
Oni nigdy się nie dogadywali.
Wszedłem do pokoju, delikatnie rzucając brunetkę na łóżko. Zdjąłem z siebie koszulkę, odrzucając ją na bok i wygodnie usadawiając się między nogami Mag.
***
Włożyłem na siebie bokserki, siadając na skraju łóżka. Miałem cholerne wyrzuty sumienia. Przyszedłem tu, żeby to skończyć, a nie się bzykać.
Kurwa, Bieber, naprawdę dałeś się tak łatwo podejść?
Sięgnąłem po moje spodnie, wkładając je.
- Widzisz kochanie? Jest nam razem idealnie. - położyła dłonie na moich ramionach, przytulając się od tyłu.
Irytowała mnie jak cholera.
- Szkoda, że tylko w łóżku - powiedziałem oschle i wstałem, zrzucając tym samym jej ręce z siebie. Podciągnąłem spodnie, zapinając je.
- Co masz na myśli? - spojrzała na mnie swoimi, dużymi zielonymi oczami, okrywając się prześcieradłem.
Włożyłem na siebie koszulkę i oblizałem wargi, stając w miejscu.
- Nie kocham cię, Mag - odparłem z pełnym przekonaniem w głosie. - Nie będę tkwić w związku, który opiera się tylko na seksie. To nie ma sensu.
Zaśmiała się pogardliwie.
- Chcesz mi powiedzieć, że nigdy mnie nie kochałeś? Że byłeś ze mną tylko dla seksu?
Widziałem jak zaczyna się denerwować, a to oznaczało, że powinienem jak najszybciej się ewakuować.
- To nie tak. - przewróciłem oczami. - Kiedyś coś do ciebie czułem, ale to już się wypaliło.
- Wynoś się. - warknęła.
Spojrzałem na nią. Chciałem coś jeszcze powiedzieć, wytłumaczyć się, ale nie dała mi szansy.
- No już, wynoś się! - wrzasnęła i wskazała mi ręką drzwi.
- Jak chcesz.
Wyszedłem, trzaskając za sobą drzwiami. Przynajmniej mam to już z głowy.

Przekręciłem klucz w drzwiach swojego mieszkania, wchodząc do środka. Włączyłem telewizor, zdejmując z siebie koszulkę i rzucając ją na fotel. Otworzyłem lodówkę wyjmując z niej piwo, po czym usiadłem na kanapie, otwierając je.
Spojrzałem na zegarek na ręce. Była dopiero dziesiąta, więc spokojnie mogłem wypić jedno piwo, skoro Scarlett kończy dopiero o dziewiętnastej.
Zrobiłem duży łyk zimnego alkoholu, wyjmując z paczki, leżącej na stole, jednego papierosa i odpalając go w ustach.
Wygodnie się oparłem, kładąc nogi na stół.
Najpierw naburmuszona księżniczka, potem te pieprzone akta starej sprawy, a na dokładkę wściekła Mag.
Ten dzień zdecydowanie nie należał do udanych.
***
- Wiedziałam, że wygrają, z takim dopingiem nie mogło być inaczej! - wbiegłyśmy podekscytowane do szatni po meczu.
- No raczej, to było oczywiste!
Zaśmiałam się, opadając zmęczona na ławkę i głośno oddychając. Byłam totalnie wykończona, ale to uwielbiałam. Byłam cheerleaderką od podstawówki, kochałam to.
- Ja nie mam siły, pójdę pod prysznic, jak odpocznę - powiedziałam z uśmiechem.
- Zostaniesz tu sama. - Ash spojrzała na mnie, śmiejąc się.
- Trudno, wzruszyłam ramionami. - Przynajmniej będę mieć spokój i dużo miejsca. - Zachichotałam.
I tak zrobiłam. Leżałam na ławce, bawiąc się swoim iPhone'm i oczekując, aż wszystkie dziewczyny opuszczą szatnię.
Uśmiechałam się do telefonu, esemesując z Joshem. Czułam niesamowitą satysfakcję. Josh znów był mój i tylko mój. W sumie, to było oczywiste. Wiedziałam, że prędzej czy później do mnie wróci.
- No i zostałaś sama. - z zamyślenia wyrwał mnie głos Ashley. Podniosłam się z ławki, rozglądając.
Faktycznie, było pusto. - Ja już też uciekam. - podeszła do mnie, całując mnie w policzek.
- Pa kochanie.
- Pa. - uśmiechnęłam się.
Dziewczyna wyszła z szatni, zostawiając mnie tu całkiem samą.
- I tak powinno być zawsze. Scarlett Johnson powinna mieć własną, osobą szatnię. - zaśmiałam się sama do siebie, idąc w kierunku pryszniców.

Owinęłam się ręcznikiem, ocierając swoje mokre ciało. Otworzyłam swoją szafkę, wyjmując z niej torbę i ubrania.
Nuciłam pod nosem jedną, z niedawno usłyszanych w radiu piosenek, ubierając się.
Na myśl o tym, że na zewnątrz na pewno czeka już na mnie Justin, miałam ochotę rozwalić pierwszy, lepszy przedmiot, ze złości.
Nie rozumiałam jak, tak cholernie przystojny facet, może być takim chamem i prostakiem. Zastanawiałam się ile zajmie mi wychowanie go sobie. Jeszcze będzie chodził jak w zegarku i spełniał każdą, moją prośbę. Jak każdy.
Zapięłam spodnie, uśmiechając się pod nosem. Wyobraziłam sobie jak teraz tu wchodzi i rzuca się na mnie, zaczynając całować. Mówi, że w końcu jesteśmy sami i nikt nie będzie nam przeszkadzał, po czym zdziera ze mnie ubrania, które zdążyłam właśnie na siebie założyć.
Zaśmiałam się, kręcąc głową. Scarlett, cholera, masz chłopaka, zamknij się.
Włożyłam swój strój do torby, rozczesując swoje mokre włosy. W pewnym momencie usłyszałam dość głośny trzask. Jakby ktoś uderzył lekko ręką w szafkę.
Serce zaczęło bić mi coraz szybciej, a dłonie drżeć. Schowałam szczotkę do torby, zapinając ją i biorąc na ramię.
- Jest to ktoś? - spytałam, powoli wstając. Miałam nogi jak z waty. W szatni panował przerażający półmrok.
- Halo, ktoś tu jest? - zapytałam ponownie, idąc powoli między szafkami. Ponownie usłyszałam trzask. Gwałtownie podskoczyłam, odwracając się w tamtym kierunku. Serce miałam już przy gardle, przysięgam.
Zrobiłam jeszcze kilka kroków, kiedy w szatni rozległ się głośny dźwięk uderzenia przez kogoś nogą w ławkę i czyiś śmiech.
Kompletnie spanikowałam. Wybiegłam z korytarza szafek i rzuciłam się do wyjścia. Łzy zgromadziły się w moich oczach. Byłam pewna, że to ta sama osoba, która wcześniej mnie śledziła. Czułam to.
Wybiegłam ze szatni wpadając wprost w czyjeś ramiona. Pisnęłam przerażona.
- To tylko ja, uspokój się, co się stało? - Justin złapał mnie za ramiona. Byłam roztrzęsiona.
- W szatni - wydusiłam. - W szatni ktoś był.
- Kto? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Ten ktoś, kto wcześniej mnie śledził, to na pewno on.
Chłopak spojrzał na mnie, lekko zaciskając szczękę.
- Idź do samochodu i zamknij się w nim. - podał mi kluczyk.
- Ale.- zaczęłam, chcąc zaprotestować.
- Zrób to, co mówię, proszę - powiedział twardo, a ja nie byłam teraz w stanie się przeciwstawiać. Kiwnęłam twierdząco głową i wzięłam od niego kluczyki.
Podbiegłam do samochodu i weszłam do środka, zamykając się. Widziałam przez szybę, że Justin wchodzi do szatni, a mój mózg zaczął układać już najczarniejsze scenariusze.
Co mi przyszło do głowy, żeby zostawać samej w szatni? O tej godzinie? Z nerwów przyłożyłam palce do ust, zaczynając przygryzać tipsy.
A co jeśli ten ktoś zabije Justina, a potem przyjdzie po mnie?
Co jeśli dzisiaj umrę?
Dlaczego właśnie ja?
Dlaczego do cholery wokół nie ma żywej duszy?
Skuliłam się na fotelu, modląc się, żeby Justin za chwilę wrócił. Żywy.
Czekanie było najgorsze. Każda minuta dłużyła mi się w nieskończoność.
W jednej chwili omal nie zeszłam na zawał. Ktoś zapukał w szybę, a ja zaczęłam piszczeć, jak kompletna kretynka. Podniosłam się, czując niewyobrażalną ulgę.
Odblokowałam drzwi w samochodzie, aby Justin mógł wejść do środka.
- I co?! - spytałam, odwracając się w jego kierunku.
- Nikogo tam nie było, żywej duszy - odparł, wzruszając ramionami. - Daj kluczyki. - wyciągnął dłoń w moim kierunku. Oddałam je.
- Ale tam ktoś był, przysięgam.
- Nie mówię, że kłamiesz, po prostu ten ktoś się już ulotnił.
Opadłam na fotel, głośno wypuszczając powietrze z ust.
- Odwieź mnie do domu.



W większości pisany z perspektywy Justina, ponieważ chciałam wprowadzić was trochę w jego życie.
Jak myślicie, za co Justin siedział w więzieniu?

Chciałam wam bardzo podziękować za ponad sześć tysięcy wyświetleń ♥
I polecić kilka, naprawdę świetnych blogów:

you-part-of-me
all that matters

50 komentarzy = nowy rozdział

Much love.

89 komentarzy:

  1. świetny rozdział aoisfhsaidofhs <3
    @SwaglandJB

    OdpowiedzUsuń
  2. Jak na razie najlepszy rozdział :)
    ask- @thatpower15

    OdpowiedzUsuń
  3. jeju uwielbiam! nie mogę doczekać się następnego <3

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetny :D Jestem straszne ciekawa za co siedział Justin, mam nadzieje że sie wyjasni :) a Justin... mrrrr :x

    OdpowiedzUsuń
  5. Świetny rozdział! Jak na razie chyba najlepszy :) Nie mogę się doczekać aż Scarllet i Justin zaczną ze sobą kręcić :3 Ps Dziękuję za polecenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. Cudownie kochanie! Czekam na nowy, jesteś najlepsza! Rany, jestem ciekawa co dalej *.*

    OdpowiedzUsuń
  7. za gwałt, zabójstwo albo narkotyki ;> ale te trzecie to wątpię xd jeeeeej świetny idealna długość i co tu jeszcze ? oby następny jak najszybciej <3

    OdpowiedzUsuń
  8. Jestem ciekawa co dalej, swietny rozdział;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Prześwietny rozdział a samo opowiadanie cholernie wciąga

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo mi się podoba, to co piszesz *.* Czekam z niecierpliwością na kolejny.

    OdpowiedzUsuń
  11. to jest super...ten blog,ale tak jak ty
    pozdrawiam-Klaudia xo

    OdpowiedzUsuń
  12. dopiero 3 rozdziały a ja już to uwielbiam :)

    OdpowiedzUsuń
  13. omg omg kocham to opowiadanie jest akcja świetny rozdział jak od tej pory najlepszy :))

    OdpowiedzUsuń
  14. Bardzo często dodajesz rozdziały co jest świetne!
    Myślę że Justin siedział w więzieniu (nie umiem tego dokładnie określić-) za to, że może zabił kogoś i został w to wrobiony przez swojego wroga idk hahaha tata Scarlett powiedział, żeby jej włos z głowy nie spadł przez niego, więc myślę, że właśnie jakiś jego wróg czy ktoś z przeszłości mógłby coś jej zrobić.

    OKEJ TO CO NAPISAŁAM BYŁO BEZ SENSU XD

    Wspaniały rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. nie przyszło mi to do głowy że wrog justina mógłby coś zrobić scar haha

      Usuń
  15. świetny rozdział, robi się coraz ciekawiej :)

    OdpowiedzUsuń
  16. Cudowny :3 czekam na następny rozdział :)

    OdpowiedzUsuń
  17. Świetne. Akcja sie rozkręca :)

    OdpowiedzUsuń
  18. Woow super! <3 chcialam poczekac az dodasz kolejnych kilka rozdziałów bo zawsze mam ochotę na kolejny kolejny i tak dalej ale nie wytrzymałam hahah kocham <3 czekam na 4

    OdpowiedzUsuń
  19. genialnie:) ciekawe co dalej już nie mogę się doczekać:* masz talent do pisania:)

    OdpowiedzUsuń
  20. to jest świetne, ciągle sobie wyobrażam sashe jak gra w pll haha, czekam z niecierpliwością na nowy rozdział ♡

    OdpowiedzUsuń
  21. Aaaa...to jest boskie. Czekam na next

    OdpowiedzUsuń
  22. kocham jeju! <3

    OdpowiedzUsuń
  23. No i to będzie dopiero dobre opowiadanie:)

    OdpowiedzUsuń
  24. Chce nexta <333 :*

    OdpowiedzUsuń
  25. Świetny rozdział ;) kckck czekam na nowy <3

    OdpowiedzUsuń
  26. Z każdym nowym rozdziałem jest coraz ciekawiej i już teraz mogę stwierdzić, że zakochałam się w tej historii. Justin w więzieniu... kto by się tego spodziewał? No i ten człowiek, który śledzi Scarlett. Uwielbiam to jak często dodajesz rozdziały, naprawdę podziwiam cię, że robisz to w tak szybkim tempie.
    Kocham twoje opowiadanie i myślę, że nie ma nic co można mu zarzucić. Pozostaje tylko czekać na kolejny rozdział <3

    OdpowiedzUsuń
  27. omg to jest boskie /@monikapxo

    OdpowiedzUsuń
  28. Wydaje mi się, że siedzi za morderstwo i moze jakąś napaść z bronią :D

    OdpowiedzUsuń
  29. SUPER !!!! CZEKAM NA NEXT !!! :-)

    OdpowiedzUsuń
  30. Świetny rozdział :*

    OdpowiedzUsuń
  31. omg!!!!!!!!!! chce juz nastepny gohjgohjoh kocham <3

    OdpowiedzUsuń
  32. Niesamowity!
    Juz czekam z niecierpliwością na nastepny <3

    OdpowiedzUsuń
  33. Masz niesamowity talent <3 kocham czytać Twoje opowiadania xx

    OdpowiedzUsuń
  34. Kocham wszystkie twoje opowiadania ale to jest niesamowite <3
    czekam na nastepny ;D

    OdpowiedzUsuń
  35. czekam na kolejny ;*

    OdpowiedzUsuń
  36. pisz dalej, cudowne!

    OdpowiedzUsuń
  37. Śwetny rozdział. Jestem cholernie ciekawa za co Justin siedział, potrafisz trzymać w napięciu. Szkoda, że Janel sie skończyło :( Co z Twoim poprzednim blogoiem? :D
    W głębi liczę, że mi odpiszesz i zapraszam do siebie:
    dont-wanna-be--torn.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  38. Boski rozdzial! Nie moge sie doczekac az cos zacznie sie dziac miedzy scarlett i justinem omg

    OdpowiedzUsuń
  39. Zajefajny rozdział, nie mogę doczekac się kolejnego ! Trzymasz nas w napięciu i dzięki temu chcemy dowiedziec sie co będzie dalej :) Naprawdę masz talent ;) Szkoda ,że już o Justinie&Chanel się skończyło :(

    OdpowiedzUsuń
  40. Boski nie moge doczekac się kolejnego !

    OdpowiedzUsuń
  41. Ale to jest super masz talent dziewczyno ;)

    OdpowiedzUsuń
  42. Dziewczyno to jest super naprawdę! Kiedy następny ?!Czekam!

    OdpowiedzUsuń
  43. ''Wyobraziłam sobie jak teraz tu wchodzi i rzuca się na mnie, zaczynając całować. Mówi, że w końcu jesteśmy sami i nikt nie będzie nam przeszkadzał, po czym zdziera ze mnie ubrania, które zdążyłam właśnie na siebie założyć'' najlepszy moment ;)

    OdpowiedzUsuń
  44. Jejku, niesamowicie piszesz *-* Kocham ! :)

    OdpowiedzUsuń
  45. Mmm, coraz ciekawsze. Szczegolnie perspektywa Scar c:

    <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I jeszcze jedno. Napisalas "zrobił łyk napoju" a powinno byc "wypil łyk napoju" to pierwsze jest niepoprawne. :)

      Usuń
  46. Cudowny *.* Na prawdę bardzo fajnie wprowadziłaś nas w świat Justina. Te zerwanie było profesjonalne xDD
    Ciekawe kto śledzi Scarlett hmmm.
    Ale Justin pewnie siedział za jakiś napad, zabójstwo, albo został wrobiony w czyjąś śmierć, bo za gwałt wątpię, gdyż ojciec Scar nie pozwoliłby mu się do Niej zbliżać.
    Czekam na następny ;3

    OdpowiedzUsuń
  47. rozdzial isbsksidd
    czekam na nastepny.
    prosze informuj mnie o nowym rozdziale
    @aga_belieber

    OdpowiedzUsuń
  48. Justin siedzial za zabojstwo siostry ale ktos go wrobil ups tak to sb wyobrazam. swietne opowiadanie

    OdpowiedzUsuń
  49. Mozesz nas informowac, kiedy rozdziały?

    Cudo *-*

    OdpowiedzUsuń
  50. To opowiadanie jest świetne!
    Myślę, że Justin mógł siedzieć za gwałt. Wydaję mi się tak, bo jakby kogoś zabił czy coś to napewno ojciec S. by tak nie zareagował.
    Jestem ciekawa jak dalej potoczy się to opowiadanie.
    Czekam na następny! xx
    @rainbowpepe

    OdpowiedzUsuń
  51. nie mogę sie doczekać następnego, najlepszy! <3

    OdpowiedzUsuń
  52. Coraz lepiej az chce następny

    OdpowiedzUsuń
  53. Omomom <3 kocham!

    OdpowiedzUsuń
  54. Hej! Słuchaj mam do Ciebie prośbę! Czy mogłabyś mi podać linki do wszystkich Twoich opowiadań? Bo podobno to już Twoje piąte. A ja czytałam do tej pory tylko Love Is Not Easy Baby;] Cudownie piszesz, więc chciałabym jeszcze coś Twojego poczytać:))

    OdpowiedzUsuń
  55. to dopiero 3 rozdział a już sie zakochał w tym opowiadaniu ;))

    OdpowiedzUsuń
  56. Nie wywiązujesz się z umowy miało być 50 komentarzy i było a ty nadal nie dodajesz rozdziału. Takim zachowaniem zniewarzasz czytelników. Rozumiem masz wakacje, ale jeżeli piszesz, że 5 0 kom. To piszpisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A może pomyśl, że ma życie prywatne i czasem są sprawy ważniejsze niż blog? Trochę zrozumienia.. Ona jest tylko człowiekiem i ma prawo korzystać z czasu wolnego w wakacje albo zająć się ważniejszymi sprawami najpierw. Zresztą zobacz 50 komentarzy było praktycznie na drugi dzień, a wątpię żeby ktoś chciał dodawać nowe rozdziały codziennie bo to za szybko się skończy :)

      Usuń
  57. Nie należysz jeszcze do naszego spisu fanfiction? Serdecznie zapraszamy! http://spis-fanfiction-pl-opowiadania.blogspot.com/

    Zespół, SpisFF

    OdpowiedzUsuń
  58. Super super super!
    Czekam na next
    Zycze weny
    @Swaggirlnumber1

    OdpowiedzUsuń
  59. Ja chce juz rozdziaaaal nooooo :"D

    OdpowiedzUsuń
  60. Fajny rozdział ; )
    Strasznie podoba mi się ten pomysł, czekam na rozwinięcie ; D

    OdpowiedzUsuń
  61. wszystko super,tylko uważam że powinnaś coś zrobić z literami,zbyt się zlewają i od czytania bolą oczy,proponuję spróbować kolor czarny albo nawet biały,byleby się odznaczał od całej reszty;) ogólnie proponuję przyciemnić cały wygląd bo wygląda jak za mgłą,pozdrawiam;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz co ja Ci powiem, że to kwestia indywidualna bo mi się np dobrze czyta :)

      Usuń
    2. Oczywiście,że indywidualna jednakże to nie przeszkadza w tym abym mogła podsunąć autorce swoją opinię,nie uważasz?;)

      Usuń
  62. Rozdzial ciekawy juz nie moge sie doczekac kiedy akcja calkiem sie rozwinie. Do nastepnego xx

    OdpowiedzUsuń
  63. 50 komentarzy już dawno mamy, a nadal Cie tu nie ma. Ale jak napisałam wyżej rozumiem, że masz życie prywatne i mam nadzieję, że na dniach pojawi się rozdział:) A może zrób tak, że gdy dasz następny rozdział będzie musiało się pojawić jakieś 80 komentarzy ale rozdział pojawi się po max 5 dniach? Bo tak to wyjdzie na to, że rozdziały będziesz musiała dodawać codziennie.

    OdpowiedzUsuń
  64. Posłuchaj, jeśli piszesz 50 komentarzy = nowy rozdział, to go dodaj! Bo już dawno jest PONAD 50 komentarzy! Swoim zachowaniem zaniedbujesz swoich czytelników! Ja rozumiem, że ty masz swoje życie, ale skoro coś piszesz to dotrzymuj obietnic! I jeśli 50 komentarzy jest np. po 1 dniu, to nie pisz, że dodasz wtedy rozdział, kiedy tyle ich będzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uspokój się.. Jak widać dziewczyna ma swoje życie i może mieć jakiś problem więc trochę wrzuć na luz :)

      Usuń
    2. zgadzam sie z komentarzem pierwszym. skoro osoba prowadzi bloga, to w pewnym sensie jest zobowiazana do dotrzymania terminu dodania kolejnego rozdzialu. kazdy ma swoje zycie i swoje problemy, ale az tyle czekac na kolejny rozdzial? autorka moglaby zamiescic chociaz krotka notke dotyczaca braku rozdzialu. no chyba, ze zakonczyla juz swoja "dzialalnosc"

      Usuń
    3. No właśnie! Prowadzenie bloga to jest pewna odpowiedzialność. Trzeba mieć na niego czas i dbać o niego! Nie wolno zaniedbywać czytelników! Pamiętam jak jeszcze czytałam Love Is Not Easy Baby i po jakimś rozdziale, bodajże...52 czy tam 53, następne dodawałaś chyba dopiero po miesiącu! Nie rozumiem takiego zachowania...Jeśli masz jakieś problemy albo mało czasu, to nie bierz się za pisanie bloga.Mam nadzieję, że zmienisz zachowanie...Powinnaś cokolwiek napisać jeśli nie masz weny, czy coś:(

      Usuń
  65. boski, najlepszy ... ja zapraszam do siebie : http://on-life-jb-ff.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  66. Świetne!!! ;* Te opowiadanie żądzi !!! :) ;*

    OdpowiedzUsuń
  67. Twój blog jest świetny :) widzę że nie masz zwiastunu, jeżeli jesteś zaintereoswana wystarczy że złożysz zamówienie a ci zrobię <3 http://zwiastuny-na-twojego-blogaa.blogspot.co.uk/

    OdpowiedzUsuń
  68. mam PROŚBĘ!!!
    mogłabys zrobic taka zakladke jak about,itp. tylko chapters z rozdzialami i bedzie latwiej to wszystkich rozdzialow szukac :)))
    btw swietny rozdzial!

    OdpowiedzUsuń